Pieśń: „Kłaniam się Tobie”
– W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
– Amen.
Komentator:
Był czwartek 24 stycznia 1918r. Dochodziła właśnie godzina dziewiąta, kiedy to w codzienny miejski gwar wplótł się miarowy dźwięk kościelnego dzwonu, który swym pełnym żałości tonem obwieścił mieszkańcom Kęt śmierć Czcigodnej Matki Marii od Najświętszego Serca Jezusa. Panie Jezu, dziś, gdy wspominamy to wydarzenie, prosimy Cię, niechaj ta nasza celebracja przejścia Ukochanej Matki Fundatorki z tego świata do Ojca, pomoże nam lepiej zrozumieć chrześcijański wymiar cierpienia i śmierci i zrodzi obfite owoce w naszym życiu.
Pieśń: „Pozwól mi posłuchać Matko Mario”
1. Pozwól mi posłuchać, Matko Mario, Serca Jezusa, które bije
dla mnie w Najświętszej Eucharystii, które miłością tylko żyje.
2. Uproś mi, Matko, wiarę żywą, która prób w życiu się nie lęka,
w ciemnościach wiernie trwa przy Bogu ufając, że jest w Jego rękach.
3. Pozwól doświadczyć tej nadziei, która wierzących nie zawodzi,
a pośród walk i przeciwności ufną wytrwałość w sercu rodzi.
4. Daj mi zrozumieć, Matko Mario, że tylko ten prawdziwie ufa,
kto ufa Bogu aż do końca, nie tracąc nigdy mocy ducha.
5. Naucz mnie, Matko, tej pokory, która przed Bogiem w prochu klęka,
lecz mimo własnej ludzkiej nędzy, jak dziecko Ojca się nie lęka.
6. Naucz we wszystkim szukać Boga, nie pragnąc nigdy nic dla siebie,
oprócz małego, ukrytego miejsca bez żadnej chwały w niebie.
Czytanie z listu Matki Marii od NSJ do bł. o. Honorata Koźmińskiego:
Miałam tak mocny atak sercowy, iż siostry sądziły, że skończę i już mnie zaczęły opłakiwać. Ja mając wszystko w wielkim nieporządku, nie posądzałam Pana mego, żeby mnie tak nagle porwał i nie robiłam sobie tej nadziei, żeby tak wyglądana i upragniona ode mnie śmierć, dziś mnie uścisnęła, jednakże gdy widzę, że za byle czym serce wojuje, przypomniało mi się, że i matka moja tak skończyła i siostra także, i widząc, że wszystkie siostry tak mnie opłakują – pomyślałam: może to i prawda będzie. Nadzieja wstąpiła do serca i z ufnością dziecka rozradowałam się bardzo. Zwołałam siostry na pożegnalną kapitułę i powiedziałam im, że zostawiam im wiarę moją, którą darmo od Pana dostałam, i błagam i zaklinam je, aby zawsze pamiętały Komu zaufały, Komu wierzą, że Ten jeden nigdy ich nie zawiedzie i choć zgasnę i ten proch pójdzie do ziemi, tak jak z niej powstał, one tylko na tym zyskają a nic nie stracą, bo to dzieło Boże i Matka nasza Niepokalana zawsze się będzie opiekować nimi, dlatego proszę, aby w niczym nie ustawały jak dotąd, aby wszystko szło swym trybem: i pacierze, i czytania ranne, i popołudniowe. Zarząd zewnętrzny i całe gospodarstwo z kasą poleciłam s. Izabeli, s. Salomei chór i zakrystię. Potem oskarżyłam się z win, ucałowałam im nogi i przeprosiłam za wszystko.
Płacz był jakby na pogrzebie, a mnie się wcale na płacz nie zbierało, ale się wstrzymywałam, żeby tej żałości nie ranić. Powiedziałam im jednak: miejcie wiarę w Boga i ufajcie Mu bez granic i postępujcie według tej wiary, a nic wam nie zabraknie. Nie opierajcie się na żadnym „prochu”, a po mojej śmierci pamiętajcie o mej duszy. Potem była Spowiedź, bo to był piątek. Lękałam się, żeby moje wesele nie było z zaślepionej pychy, myślałam tylko: może i umrę, a jak mnie Pan zabierze, co mi do tego w jakim czasie, jeśli On chce to ja już jestem gotowa i znów się cieszyłam, i oddałam się Panu na co chce, czy na życie czy na śmierć.
Ja dotąd prym trzymałam w chórze, byłam zawsze hebdomadarką, zawsze stałam i głośno mówiłam, teraz mnie to męczy. 1-wszy atak był właśnie w chórze, kiedy zaczynałam „Teraz, o Panie, pozwól odejść słudze Twojemu”. Wybiegłam, by nie paść, siostry nie domyśliły się, jedna tylko Leontyna odczuła, co mi się działo, prosiła więc później dla mnie o zdrowie.
Niechże mi Ojciec przyśle swoje błogosławieństwo na śmierć taką, jaką Pan chce i kiedy chce, na oddanie Mu hołdu należnego i uwielbienia tym aktem Jego Świętej woli, z miłości dla Jego wiecznej miłości!
Psalm 40
Z nadzieją czekałem na Pana, a On się pochylił nade mną* i wysłuchał mego wołania.
Wydobył mnie z dołu zagłady* z błotnego grzęzawiska. Stopy moje postawił na skale* i umocnił moje kroki.
Włożył mi w usta pieśń nową* śpiew dla naszego Boga.
Szczęśliwy człowiek, który nadzieję pokłada w Panu* a nie naśladuje pysznych i skłonnych do kłamstwa.
Panie, Boże mój, wiele uczyniłeś cudów* i w Twoich zamiarach wobec nas nikt Ci nie dorówna.
Nie taiłem Twojej łaski ani Twej wierności* przed wielkim zgromadzeniem.
Nie odmawiaj mi, Panie, swego miłosierdzia* niech łaska Twoja i wierność zawsze mnie strzegą.
Niech się radują i weselą w Tobie* wszyscy, którzy Ciebie szukają.
A ci, którzy pragną Twojej pomocy* niech zawsze mówią: Pan jest wielki!
Ja zaś jestem ubogi i nędzny* ale Pan troszczy się o mnie.
Tyś wspomożycielem mym i wybawcą* Boże mój, nie zwlekaj!
Chwała Ojcu i Synowi* i Duchowi Świętemu.
Jak była na początku teraz i zawsze* i na wieki wieków. Amen.
Czytanie ze wspomnienia o Matce Marii od NSJ:
Upłynęło prawie 8 lat życia Matki Marii jako Franciszkanki Najświętszego Sakramentu. Czas jednak dobiegał kresu. Do roku 1916-go mimo swej niemocy, wstawała Droga Matka na nocną Adorację o godz. 3-ciej rano, a o to z taką pokorną natarczywością dopraszała się, że niepodobna było odmówić. Toteż Wielebna Matka Anna czyniąc zadość pragnieniom Jej serca płonącego miłością Eucharystyczną, naznaczała Matce adorację. Musiała sędziwa Staruszka wstawać o wpół do trzeciej lub wcześniej, by się ubrać, w czym naturalnie siostry Jej pomagały, gdyż o własnych siłach nie była do tego zdolna. Z czwartku na piątek o godz.11-tej odprawiała na łóżku godzinę św., gdyż już na to, by wstawała, Wielebna Matka nie mogła pozwolić.
Dopiero w październiku 1916r., kiedy Staruszka idąc wieczorem mimo zwyczaju sama korytarzem, nie widząc drzwi chórowych, weszła na schodki koło chóru i spadła z nich twarzą do ziemi, zesunęła się głową na dół i zemdlała, wtenczas po dłuższym leżeniu, mimo iż nieraz prosiła o adorację w nocy, pozwolenia nie otrzymała, gdyż to już było niemożliwe z powodu coraz to większego osłabienia całego organizmu. Gorliwa Adoratorka i Miłośnica Jezusa-Hostii odprawiała godziny święte na łóżku. Życie tej Oblubienicy Pańskiej było ciągłą modlitwą i wzniesieniem serca do Boga, lecz lata, które przykuły Ją niejako do łoża boleści, jeszcze więcej złączyły Ją z Jej Boskim Oblubieńcem. Trzeba było widzieć, jak u stóp Tronu stojąc o kuli, lub na jednym kolanie klęcząc w klęczniku, miała nieustannie prawie wzrok utkwiony w Hostię Najświętszą. Łzy zalewały Jej miłe oblicze, z serca zaś dobywały się nieustanne westchnienia miłosne.
Rok 1918 jak i poprzednie ostatnie lata był krwawy, a przy tym zaraz od początku naznaczony krzyżykiem. Dotychczas w klasztorze naszym nikt jeszcze nie przeniósł się do wieczności. Zawsze siostry oczekiwały, kto też da początek, tym bardziej, że z naszych klasztorów często przychodziły kartki pośmiertne. Otóż podobało się Panu, by Najdroższa Matka Nasza Fundatorka Maria od Najświętszego Serca Pana Jezusa, dała początek w tym klasztorze. 24 stycznia zasnęła słodko w Panu po skończonym pielgrzymstwie, poszła do lepszego życia po nagrodę za pracę i trudy. Żyła tylko dla Boga, życie Jej było pełne cierni, po których stąpała nie raniąc się bardzo, gdyż wszystko odnosiła do Boga. W Bogu całą ufność swą pokładała, Bóg dziwne miał zamiary względem Jej duszy, lecz Ona mimo wszystkich prób życia, raz oddawszy się Bogu, szła naprzód nie opierając się na sobie, ale na Bogu, i dlatego wśród rozmaitych doświadczeń życia prędko odzyskiwała równowagę, a raczej można powiedzieć, że jej wcale nie traciła. Żywego temperamentu i gorącego serca z całym zapałem kochała Tego, dla Którego poświeciła życie, a ten zapał nie opuszczał Ją ani na chwilę aż do ostatniego tchnienia.
Pieśń: „Pokładam w Panu ufność mą”
Opis śmierci Matki Marii od NSJ według s. Kolety Lipińskiej:
Rok 1917 dobiegał końca, a nasza Najdroższa Matka również słabszą się czuła. Nawet podczas świąt Bożego Narodzenia zdawała się być więcej zamyślona i nieco smutniejsza, ale ze zwykłą żywością przyjmowała starsze siostry, które Matkę pragnęły odwiedzić. Wypytywała o wiele rzeczy, więc nikt się nie spodziewał, już tak bliskiego końca. Siły jednak miała słabsze, tym bardziej, że od Świąt zaczął trapić Drogą Matkę lekki kaszel.
Matka Maria Anna jako Przełożona, będąc troskliwą o zdrowie Drogiej chorej Matki Fundatorki, zawezwała lekarza Pana Doktora Władysława Dziewońskiego. Ten po zbadaniu Matki orzekł, że jest to silne zapalenie prawego płuca. Nie chcąc nas martwić zapisał lekarstwa, dodając, że może Matce jeszcze się polepszyć, gdyż bardzo był życzliwy klasztorowi, i od początku bardzo szanował Matkę. Ale niestety choroba postępowała, gdyż Najdroższa Matka liczyła lat 85, więc już gotową była dla nieba.
Nadszedł wreszcie dzień 22 stycznia, a nasza Najdroższa Matka będąc ciężko chorą już nie miała siły, by udać się do chóru, więc najmilsze siostry zaniosły Ją na fotelu, na Mszę św., ale Wielebna Matka na to nie pozwoliła. Po południu chora Matka poprosiła o Spowiednika.
Dzień następny 23 stycznia był jeszcze cięższy. Nasza Najdroższa Chora była mimo wszystko przytomna, mówiła spokojnie o wszystkim, przy czym cierpiała strasznie. Sama też nie przeczuwała, że to już ostatnie chwile. Wieczorem po kolacji siostry zewnętrzne bardzo prosiły, aby je wpuszczono do klauzury, celem otrzymania błogosławieństwa od Matki, na co też Wielebna Matka łaskawie zezwoliła. Nasza Najdroższa Matka pobłogosławiła je i przyrzekła, że będzie się modlić za nie. Potem przyszło kilka starszych Matek i Sióstr, a Matka na wszystko odpowiadała. Gdy Wielebna Matka wspomniała, że pani doktorowa Dworzańska pragnie przyjść, by ucałować Jej ręce, nasza Ofiara, zapominając o sobie, powiedziała z żywością, aby wypisała się z ligi tj. towarzystwa Pań polskich socjalistek, które to stowarzyszenie bardzo ganił ksiądz biskup.
Chociaż widać było, że jest bardzo zmęczona i cierpiąca, to przytomność umysłu i głos silny wprowadzały nas w błąd. Pożegnałyśmy więc Ukochaną Matkę z tym, że nie będziemy już na razie dłużej Jej męczyć, ale jutro każda z osobna przyjdzie polecić swoje potrzeby. Została więc przy Matce Najmilsza Siostra Maria Feliksa, nieodstępna towarzyszka i infirmerka Matki, bez której Matka nie mogła się ani chwili obejść. Inne siostry ciągle dochodziły, a Wielebna Matka też późno wieczorem Ją odwiedziła.
W nocy Matka musiała już bardzo cierpieć, gdyż około godziny 1-szej westchnęła i jeszcze zupełnie głośno mówiła: „Panie Jezu, ofiaruję Ci moje cierpienia, każde uderzenie mego serca, każde odetchnienie mej piersi za tryumf i podwyższenie Kościoła św.” Potem ciągle pytała się, która godzina, czy jeszcze długo będzie czekać na Komunię św. Ciągle słodko, jakby pieszczotliwie wzywała Pana: „Przyjdź Panie Jezu! Ja Cię pragnę przyjąć. Przyjdź mój Ukochany, przyjdź! Ach, jak długo, kiedyż Pan przyjdzie? Przyjdź mój Jezu, przyjdź!”. Ta ciągła tęsknota paliła Jej świątobliwą duszę, podwójny ten ogień trawił Ofiarę na ołtarzu boleści: gorączka straszna trawiła Jej wnętrzności i język był spalony, a ogień miłości wyniszczał Jej duszę i tak dogorywała Lampa, nie myśląc o niczym, nie zajmując się żadną rzeczą pod niebem, tylko umiłowanym Jezusem, do którego wzdychała Jej dusza.
Około godz. 3-ciej zapytała się, kto jest koło niej, a gdy siostry oznajmiły Jej która godzina odpowiedziała, że trzeba długo jeszcze czekać i znów zaczęła przywoływać Pana Jezusa: „Przyjdź mój Ukochany, przyjdź mój Jezu”. Tą myślą i pragnieniem tak była przejęta, że na chwilę tak dziwnie zdawała się być skupioną, jak gdyby w tej chwili przyjmowała Komunię św. Otworzyła usta, język zbliżyła do wargi, przymknęła oczy, jakby w tej chwili komunikowała. Siostra widząc to szepnęła, że już niedługo przyjdzie Pan. Matka ze zdziwieniem spojrzała na infirmerkę mówiąc: „Co mówisz siostro, ja już przed chwilą przyjęłam Pana Jezusa”. Dotąd zupełnie trzeźwo, wyraźnie mówiła, więc nikt nie przypuszczał, że to już ostatnia noc. Gorliwość także nie opuszczała Matki do ostatniej chwili. Zwróciła się do siostry Marii Feliksy z tym, że jeszcze nie zmówiła pacierzy. A kiedy siostra nie chcąc męczyć Matki nie chciała już drugi raz odmawiać, gdyż już wszystko zmówiły, uspakajała Matkę, żeby tylko spokojnie leżała, wtedy Matka z pewnym wyrzutem zwróciła się do Siostry, że jest niedobra, że skoro ona nie chce mówić pacierzy, sama zaczęła odmawiać, lecz już z wielkim trudem.
Po chwili zauważyły siostry, iż na czoło Chorej wystąpił pot zimny, który chusteczką sobie chciała otrzeć. Siostry przerażone takim objawem obudziły całe Zgromadzenie. W tej chwili posłano po kapłana, aby natychmiast przyniósł Komunię św. Tymczasem przy łożu zebrały się wszystkie siostry. Wielebna Matka odmawiała głośno formułki odnowienia ślubów św., które nasza Ofiara jeszcze powtarzała, ale już bardzo cicho poruszała ustami. Podtrzymana ręką Matki naszej, udzieliła jeszcze błogosławieństwa zgromadzonym siostrom. Kapłan przyniósł Pana Jezusa i udzielił chorej Komunii św., którą już z trudnością przyjęła o godz. 6-tej. Zgromadzone Siostry wraz z Wielebną Matką i obecnym kapłanem odmawiali na przemian różne modlitwy za konających. Teraz poznałyśmy, że nasza Gwiazdka, która nam przyświecała przykładem gorliwości już gaśnie.
Po odejściu kapłana udano się do chóru na pacierze. Zawezwany lekarz p. doktor Władysław Dziewoński orzekł, że konanie trwać będzie około trzech godzin. O 7-mej wyszła Msza św. za Konającą. Matka Nasza zamknęła oczy bez najmniejszego jęku. Leżała wyprężona, straciwszy zupełnie mowę i przytomność i zaczęło się niezbyt silne jakby chrapanie. Na Mszę św. poszły wszystkie siostry, pozostali tylko siostra Maria Feliksa i p. Dziewoński, który w postawie klęczącej z pobożnością obserwował każde poruszenie umierającej Matki. Po Mszy św. i Komunii św. przyjętej w intencji Konającej wróciła zaraz do celi Chorej Wielebna Matka.
Pan Dziewoński odszedł, przybyło też kilka sióstr. Matka nasza leżała nieruchomo. Dochodziło w pół do dziewiątej. Po trzygodzinnym konaniu, w zupełnej ciszy i spokoju dusza Jej uleciała z tej ziemi i wzniosła się do Tronu Bożego, adorować Tego, którego tu na ziemi z takim zapałem i miłością adorowała pod zasłoną Eucharystyczną.
(chwila ciszy)
W kilka minut po zgonie Matki wyszła druga Msza św. i trzecia – żałobna za Jej duszę. Tak Pan Jezus nagrodził Matce Jej gorliwość słuchania Mszy św. Śmierć Drogiej nam Matki Marii od Serca Jezusa, jak z jednej strony zasmuciła całe Zgromadzenie, tak z drugiej strony niosła nam pociechę, że w niebie u stóp Pana Jezusa przybyła nam nowa Orędowniczka, która czuwać nad nami będzie i wypraszać nam łaski i opiekę Bożą.
Pieśń: „W niebie tam, tak moja ojczyzna jest tam”
1. Tam w niebie ojczyzna jest ma nad brzegami wód czystych jak łza, tam, gdzie rzesze zbawionych od lat cieszą wzrok bielą cudnych swych szat.
Ref. W niebie tam /4x tak, moja ojczyzna jest tam.
2. Przyjaciół mych tylu tam jest, co przede mną skończyli swój bieg, oni mnie powitają u bram, gdy na drugi przeprawię się brzeg.
3. Zbawiciel mój czeka mnie też, już wyciąga w mą stronę swą dłoń, jakby mówił: „O dziecię me, spiesz, w mych objęciach na zawsze się schroń”.
Komentator:
W łączności z naszą Służebnicą Bożą, módlmy się Jej słowami do Ojca, który jest w niebie i prośmy:
Modlitwa M. Marii od NSJ:
W Trójcy Przenajświętszej jedyny Boże i Ojcze nasz! My, najpodlejsze i najnędzniejsze proszki Twoje, powołane i wybrane z przepaści miłości Twojej do naśladowania Najdroższego Odkupiciela naszego, całą Mękę Jezusową przechodząc w życiu naszym, od Ogrójca aż do skonania na krzyżu, błagamy Cię, Panie i Ojcze nasz Przedwieczny, daj nam pojąć swą wolę i całkowicie ją wypełnić! Niech każda z nas zrozumie to, że im więcej wzgardzi sobą, im się więcej przed Panem wyniszczy, tym prędzej zasłuży na odbicie się w niej krzyża i cierpień Chrystusowych! O błagamy Cię, Ojcze Najmiłosierniejszy, odwróć wszystkie bez powołania i wahające się dusze od tej nowej latorostki, która Ci tu, na tej ziemi, w Sercu Niepokalanej Matki naszej zakwita. Pobłogosław sam to Jej dzieło, jak wszystkie błogosławiłeś. Niech Ona zawsze nas uczy i prowadzi. Niech każda z nas tylko w krzyżu i we wzgardzie się raduje, a im która słabszą będzie na ciele, nie mogąc się zastosować do życia wspólnego, niech buduje inne pragnieniem wzgardy od wszystkich, niech ją tak miłuje i tak gorąco o nią Boga prosi, aby w duchu pokuty wszystko przyjmowała i zapalała serca nasze miłością Krzyża, abyśmy wszystkie pragnęły cierpieć i być wzgardzonymi na wzór Jezusa, Mistrza i Zbawiciela naszego, z Nim, w Nim i dla Niego na upodobanie Trójcy Przenajświętszej. Błagamy Cię Panie, Ojcze nasz Przedwieczny, nie dopuść nigdy rozluźnienia w tym naszym Zakonie, raczej pozwól go zniszczyć za jednym zamachem wojennym, niż żeby miał stać się niewiernym i odstąpić od pierwotnej reguły Św. Klary. Spraw to, żebrzemy, aby święte ubóstwo zawsze kwitło w zgromadzeniu naszym w duchu i w prawdzie. Miłość Boża niechaj nas spala, jak lampki gorejące przed Ołtarzem Pańskim, a miłość wspólna niech będzie miłą wonią kadzidła płonącego ku Tobie. Amen.
Pieśń: „Droga Matko Mario, wstawiaj się za nami”.
Ref. Droga Matko Mario, wstawiaj się za nami.
1. Spodobało się Ojcu Niebieskiemu wezwać wszystkich do Królestwa swego, starajcie się o skarb bezcenny w niebie, gdzie wasz skarb, tam i serce będzie.
2. Sprawiedliwy głosi mądrość Bożą, prawo Boże mieszka w jego sercu. Błogosławiony człowiek, który miłuje Boga i z radością wypełnia Jego wolę.
3. Skarb znalazłaś w niebie Matko Mario, sławisz dzieła Boże życiem swoim, kochałaś żarliwie Ukrzyżowanego, uproś nam męstwo ducha i wierność Zbawcy.
Komentator:
Za wstawiennictwem Służebnicy Bożej Matki Marii od NSJ polecajmy ufnie dobremu Bogu wszystkie nasze sprawy i intencje, prosząc Go również o rychłe wyniesienie Jej do chwały ołtarzy.
Modlitwa przez przyczynę Matki Marii od NSJ:
– Wszechmogący i Miłosierny Boże, nasz najlepszy Ojcze, Źródło prawdziwej radości i pokoju! Ty pragniesz nas prowadzić śladami Twego Umiłowanego Syna, abyśmy zjednoczeni z Nim i pełni darów Ducha Świętego, mogli dojść do Ciebie. Ty w swej odwiecznej miłości powołałeś Matkę Marię od Najświętszego Serca Jezusa na drogę życia zakonnego. Obdarzyłeś ją mężną wiarą i niezachwianą nadzieją, aby wiernie mogła Tobie służyć i stać się fundatorką kościoła i klasztoru w Kętach. Sprawiłeś również, że z miłości do Ciebie znosiła wszystkie trudy i doświadczenia życiowe, szukając w nich jedynie spełnienia Twej Najświętszej Woli. Za jej orędownictwem udziel nam łask……………, o które pokornie Cię prosimy przez Chrystusa, Pana naszego.
– Amen.
– Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…
Pieśń: Adorujmy na wieki Przenajświetszy Sakrament / 3x